Kolejny pobyt w szpitalu. Tym razem w szpitalu o
wyższej referencyjności, bo aż 3+. Maleństwo tak bardzo się śpieszyło.
Niewielkie rozwarcie, główka dość nisko, a to dopiero 28/29 tydzień ciąży wiec
do końca jeszcze sporo. Tyle nerwów, niepewność co będzie jeśli się urodzi.
Dodatkowo leki których skutki uboczne były dla mnie straszne i chociaż uczyłam
się o nich już na studiach to co innego teoria, a co innego praktyka. Leki
powstrzymujące aktywność skurczową macicy, sterydy na szybszy rozwój płuc
dziecka ,w razie czego’ oraz inne dodatkowe leki. Kroplówka była podawana przez
48h bez przerwy. Przez te godziny prawie nie kontaktowałam
, było naprawdę
okropnie, serce waliło jak oszalałe, jednak wiedziałam, że to dla dobra dziecka
i to dawało mi trochę otuchy. Pobyt trwał 5 dni i cieszę się, że chociaż Panie
położne były takie miłe i pomocne. Lekarze nieco mniej, jednak oceniam ten
pobyt za bardzo dobry. Na USG którego niestety nie widziałam, dowiedziałam się,
że maleństwo ma już ok. 1400g czyli dość sporo. Może nie były to 3 kg, ale
jednak wiedziałam, że gdyby poród odbył się tak wcześnie to dzidziuś miałyby i
tak już sporo gram. W końcu to nie był nasz pierwszy pobyt w szpitalu i
wszystko może się zdarzyć. Ciężko myśleć mi tylko pozytywnie. Pewnie przez moje
mini doświadczenie zdobyte na studiach. Nie płakałam, ale zdawałam sobie sprawę
jak sprawy mogą się potoczyć. Po wyjściu ze szpitala czułam się strasznie !
Byłam tak słaba przez ilość podanych mi leków. Jednak po kilku dniach było już
znacznie lepiej. Miałam tylko nadzieje, że przy następnej wizycie u lekarza
prowadzącego dowiem się, że tym razem jest ok… Jednak o tym w następnym poście.
Tymczasem rośniemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz